Nie poruszaliśmy jeszcze na łamach tej rubryki zagadnień warunkujących zapoczątkowanie procesu komponowania muzyki z jej równoczesną interpretacją, pomimo, że one to nie tylko inicjują potrzebę wypowiedzi w akcie improwizacji ale, co równie istotne, wpływają na konstruowanie jej w proporcjach odpowiadających aktualnym możliwościom twórczym i wykonawczym autora. Nie dokonywaliśmy tych rozważań z dość prozaicznego powodu, dotyczą one bowiem obszarów znacznie bardziej kojarzonych z psychofizyczną kondycją człowieka niż jego faktyczną wiedzą i praktyką muzyczną. Jak wiadomo nam również, większość muzyków woli raczej poruszać się w konkretnej materii dźwiękowej zamiast błąkać się w niedookreślonej – a często nawet zawierającej elementy szalbierstwa – materii słownej, mającej objaśniać zjawiska natury metafizycznej.

Czytaj więcej poradników na StrunyGitarowe.pl

Moment, w którym improwizator zaczyna komponować muzykę, powszechnie uznawany za właściwy początek procesu tworzenia, należy raczej traktować jako start do drugiego etapu działań o charakterze kreacyjnym. Pierwszy z nich, najczęściej mało uświadamiany, dotyczy jeszcze faktów odnoszących się jedynie do osobowości twórcy zamierzającego konstruować utwór. W zakres jego wchodzą wszelkie elementy stymulujące w nim chęć konstruowania wypowiedzi muzycznej w obecności słuchaczy i wyzwalające przekonanie o słuszności podjętej decyzji (wraz z wewnętrznym przeświadczeniem o pozytywnym zrealizowaniu zamierzenia).

Potrzebę uzewnętrznienia własnych poglądów muzycznych (i umiejętności) w improwizacji przejawia wielu muzyków. Stosunkowo najmniejszą wolą w tym względzie wykazują się osoby edukowane w oficjalnym systemie nauczania, pozbawione wiary we własne siły, nadmiernie obciążone scholastyczną wiedzą i przytłoczone ogromem zakazów i nakazów sformułowanych przed wiekami wobec innych realiów. Nauczono ich tylko pokornie odwzorowywać zapisane nuty zgodnie z bliżej nieokreślonymi – a jednak wymaganymi bezlitośnie – doktrynami interpretacyjnymi lub przygotowano do komponowania muzyki w izolacji, nie zachęcając oczywiście do prób tworzenia publicznego.

Niewielu muzyków zdaje sobie sprawę, jak istotnym czynnikiem wpływającym na jakość improwizowanej kompozycji jest ich uprzednie skoncentrowanie się na sprawach związanych z mającą wkrótce nastąpić wypowiedzią muzyczną. Ci, którzy osiągnęli taką świadomość niejednokrotnie muszą pokonywać szereg znajdujących się przed nimi przeszkód. Często tuż przed występem okazuje się, że ktoś z obecnych gości ma im coś niezwykle ważnego do przekazania, a organizatorzy potrzebują natychmiast ich danych personalnych, koniecznych właśnie teraz do uzupełnienia w kwestionariuszu osobowym. To jeszcze nie koniec, bo ktoś życzliwy przekazuje informację, że jakaś pani, podobno cioteczna kuzynka ze strony stryjki, czeka przed głównym wejściem, a kolega z ławy szkolnej rosi o kontakt po koncercie, bo znajduje się na sali i zamierza przypomnieć zdarzenia zaistniałe na dużej przerwie sprzed dwudziestu trzech lat.

To wszystko rozprasza i pozbawia woli zastanawiania się nad muzyką. Przygotowanie do improwizacji polega na psychicznym wyłączeniu się od wszelkich spraw doczesnych, także tych, dotyczących życia prywatnego. Nie powinny one wpływać w żaden sposób na dramaturgię wypowiedzi i formę utworu. Podjęcie decyzji komponowania w obecności widzów musi opierać się tylko na przeświadczeniu, iż ma się coś ważnego do przekazania w języku uczuć, a treść ta będzie obrazować wyłącznie własne, pozbawione egzystencjalnych problemów, poglądy. W żadnym wypadku nie należy popadać we frustrację, iż być może inni improwizatorzy, potrafiliby ciekawiej kształtować muzyczną narrację, bo dysponują znacznie efektowniejszymi technikami wypowiedzi i mają większą rutynę. Należy raczej powiedzieć sobie, że warto czasami wykazać się odwagą wypowiedzenia swoich myśli na forum publicznym i chociaż sądy te nie będą może tak błyskotliwie jak oracje uznanych mistrzów, to zobrazują własne przekonania muzyczne.

Wielką zaletą każdego człowieka jest skromność w ujawnianiu swoich umiejętnościami. Nadmierne jednak pomniejszanie własnych zalet (o ile istnieje obłuda w negacjach) może budzić zażenowanie równie silne jak nadmierna, niczym nie uzasadniona mania wielkości. Każdy przedstawiciel homo sapiens powinien zatem realnie oceniać swoją wiedzę, nie chwalić się nią bez powodu ale też nie wypierać się jej w imię źle pojętej ogłady. Osoba przygotowująca się do improwizacji muzycznej musi zdawać sobie sprawę z poziomu własnych zdolności twórczych i stopnia opanowania instrumentu wypowiedzi. Cele kreacyjne, jakie zamierza zrealizować, winny znajdować się bowiem w zasięgu jej możliwości kompozytorskich i interpretacyjnych. Zaufanie do posiadanej wiedzy muzycznej i
zdolność do psychicznego zapanowania nad własnymi słabościami będą wtedy silną podporą podczas gry. Zminimalizują tremę do wielkości pożądanej, uaktywniającej intensywniej wyobraźnię i wyzwalającej większą ekspresję wykonawczą.

Istotnymi atrybutami improwizatora, dającymi mu poczucie bezpieczeństwa i pewność podczas komponowania są wcześniejsze doświadczenia praktyczne. Relacja jest zresztą dość prosta, im większy będzie posiadać staż w tym względzie, tym trafniej będzie najprawdopodobniej konstruował wypowiedź. Również solidne opanowanie technik twórczych odpowiadających stylistyce improwizacji zaowocuje u niego większym spokojem wewnętrznym i w efekcie trafniejszym budowaniem narracji. Proces tworzenia zaczyna się z chwilą podjęcia decyzji jego uruchomienia. Autor winien odtąd nakierowywać swoje myśli wyłącznie w kierunku wyznaczonym przez treści metafizyczne, ponieważ intensywność tej koncentracji wpływać będzie na stopień jego identyfikowania się z powstającą materią muzyczną. Jeszcze przed wywołaniem pierwszych zjawisk akustycznych musi w tym celu wyznaczyć, chociażby w uproszczonym zarysie, kształt idei konstrukcyjnej i wybrać rodzaj środków technicznych, którymi będzie ją urzeczywistniał.

Korzystnym czynnikiem w udanym przeprowadzeniu zamysłu będzie też jego kondycja psychofizyczna, pozwalająca mu blokować w świadomości wszelkie stresujące go wątpliwości o charakterze samokrytycznym oraz dająca moc omijania nieistotnych dla muzyki pytań związanych z postrzeganiem jego osoby przez audytorium. Potem improwizacja toczy się już siłą inercji.